Zapraszam Was serdecznie do przeczytania dzisiejszego wpisu. Jest on inspirowany głównie moimi doświadczeniami, ale śmiało stwierdzę, że pewnie i większości z Was.
Czy nie zdarzyło się Wam w życiu pędzić bez trzymanki? Gonić z dnia na dzień? Chwytać każdą chwilę bo to przecież ulotny moment życia? Być jak nakręcony bąk? Pewnie tak. I to bez względu na to czy się uczysz, pracujesz zawodowo, prowadzisz własny biznes, czy jesteś świeżo upieczoną mamą. Często łapię się na tym, że mam wrażenie bycia niezastąpioną. Już w pracy, przed ciążą, tak miałam. Idąc na zwykły kilkudniowy urlop tak szykowałam, opisywałam wszystko, jakby beze mnie miał się zawalić świat.
Teraz będąc mamą, także łapię się na tym, że wszystko chcę mieć zaplanowane, po mojemu, najchętniej być niezawodną, dyspozycyjną i gotową do działania 24 godziny na dobę. Nie lubię być wyręczana, cały czas mam wrażenie "mieć coś na głowie".
Ale tak się na dłuższą metę nie da. Uświadomiłam to sobie, kiedy na przełomie grudnia i stycznia,
po ponad dwóch latach, pierwszy raz odkąd mam dziecko, rozchorowałam się na dobre. Totalny brak sił. Konieczny był antybiotyk i na wszelki wypadek starałam się odizolować w domu od naszego Skarbu, co by jej nie zarazić, bo wtedy katastrofa.
I co się okazało? Świat się dalej kręcił, życie toczyło się dalej, rodzina świetnie sobie poradziła bez mojej pomocy. Maja, oczywiście szczęśliwa jak już wyzdrowiałam i nadrobiłam czułości, nie popadła w czarną rozpacz z powodu niedyspozycji mamy. Dzielnie to zniosła i wszystko zrozumiała, na ile rozumie to dziecko. A wierzcie mi, dziecko naprawdę wiele rozumie :).
A ja? Ja wreszcie wypoczęłam. Początkowo nie umiałam się odnaleźć w tej sytuacji. Nie mogłam znieść bezczynnego leżenia słysząc śmiechy, wrzaski, tupot małych stópek i rozmowy z tatą,
że mama " i tu to dziecięce naśladowanie mojego kaszlu".
Szybko jednak doszłam do wniosku, że taka chwila, nawet w czasie choroby, była mi po prostu potrzebna. Uświadomiła mi, że czasem trzeba wszystko zostawić, odpuścić sobie, by naładować na nowo akumulatory. Takie "odświeżenie organizmu i umysłu".
To doświadczenie, oczywiście pomijając fizyczne aspekty choroby, było mi niezwykle potrzebne. Nawet najbardziej zorganizowane osoby muszą czasem sobie odpuścić i pozwolić sobie pomóc. Albo tak zaplanować terminarz, żeby znaleźć chwilę czasu dla siebie. By w tej codziennej bieganinie
po prostu wypocząć i docenić to co się ma.
Bo wypoczęty człowiek to szczęśliwy człowiek.
0 komentarze: